Rozdział I
"Jakby to było gdyby..."
Siedziałem właśnie w
studio nagraniowym i kończyłem śpiewać piosenkę „Hilf mir fliegen” nagrałem ją
dla Sary, kiedy zrozumiałem, że to właśnie ona uratowała moje życie kiedy nie
miałem nadziei. Stałem właśnie na dachu budynku znów poczułem się jakbym znów
planował nagranie „Spring Nicht”. Usiadłem na krawędzi i nogi spuściłem w dół
by swobodnie zwisały w powietrzu. Wziąłem głęboki oddech i zamknąłem oczy
przypominając sobie dlaczego w ogóle tutaj jestem. Pamiętam to wszystko bardzo
dobrze.
„Spotkałem w Polsce pewną kobietę, właśnie mieliśmy zagrać tam koncert,więc przyjechaliśmy wcześniej. Najpierw pojechaliśmy do hotelu ogarnęliśmy się i razem z chłopakami stwierdziliśmy, że chcemy zobaczyć halę, w której mamy grać. Było około 9;00 rano, więc żadne z nas nie było zbyt przygotowane na spotkanie z kimkolwiek. Kiedy zajechaliśmy na miejsce zobaczyłem pod drzwiami hali, że siedzi już jedna dziewczyna. Była skulona i oparta o drzwi. Zaniepokoiłem się, mogło jej się coś stać. Kazałem wtedy zatrzymać vana i do niej podszedłem.Wbrew woli brata.Tom stwierdził, że laska jest napita i pewnie nie wiem jak do domu dojść. Pokręciłem wtedy na to głową. Nie sądziłem, żeby kobieta mogła być w takim stanie. Wziąłem się w garść i szedłem w jej kierunku. Miałem obawy czy ona mnie zrozumie, czy mówi po niemiecku, ale nie było już odwrotu.Stanąłem przed nią,ona zaś spojrzała na mnie zapłakanymi oczami, nigdy nie zapomnę tego widoku. Jej piękne niebieskie duże oczy mnie oczarowały. Kiedy mnie zobaczyła momentalnie wstała otrzepując się. Złapałem ją za ramię i upewniłem się czy wszystko w porządku. Wtedy pokiwała głową twierdząco. Naprawdę się o nią martwiłem, nie wyglądała dobrze. Zapytałem się jej co tutaj robi, odpowiedziała mi, że po prostu wcześniej przyszła by nas zobaczyć, bo nie ma już biletów na koncert, nic mi nie odebrało mowy jak zachowanie tej kobiety...” I tak właśnie poznałem Sarę, moją ukochaną dziewczynę. Kilka tygodni po tym jak już byłem pewny jej uczuć sprowadziłem ją do siebie do domu do Berlina.Tom nadal jej nie akceptował, uważał, że fanka kocha jedynie Billa Kaulitza wokalistę Tokio Hotel a nie Billa Kaulitza człowieka, którym jestem poza sceną. Nie zgodziłem się z nim. On wcale jej nie znał a ją oceniał. Zabolało mnie to, że mi nie ufa, odpowiedziałem mu, że nie ma racji zaś wtedy on powiedział coś co mnie zraniło i doprowadziło na skraj emocjonalny. „Nigdy nie znajdziesz tej swojej prawdziwej miłości bo ona nie istnieje, a po drugie spójrz na siebie jak Ty wyglądasz.” Nic mu wtedy nie odpowiedziałem, po prostu wybiegłem z domu i poczułem jak łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Poczułem się bezsilny, cholernie bezsilny. To wtedy mnie bardzo zabolało, nigdy nie sądziłem, że takie słowa padną z ust kogokolwiek a szczególnie mojego ukochanego starszego brata Toma. Chciałem wtedy się do kogoś przytulić, ale nie mogłem.. Nie potrafiłem wykręcić numeru Sary i powiedzieć co się stało, wystarczy, że ja cierpnię. Nie zniósłbym jej łez.. Pobiegłem wtedy na dach budynku chciałem to wszystko przemyśleć. Chciałem być sam, a tylko tam poczułbym się właśnie tak jak chciałem. Ona naprawdę nie jest taka jak niektóre fanki, które marzą tylko o seksie ze mną. Pomimo, że właśnie wtedy byliśmy ze sobą trzy miesiące, nikt z nas nie myślał o łóżku a jedynie o poznaniu siebie nawzajem…
Poczułem się coraz gorzej, spojrzałem w dół i poczułem, że chcę skoczyć bałem się, że to zrobię więc zadzwoniłem do niej. Odebrała dosyć szybko i zapytała co się stało. Odpowiedziałem jedynie gdzie jestem i, że ma tu szybko przyjść. Wiedziałem,że właśnie pracuje i jak wyjdzie to straci pracę, ale nie interesowało mnie to. Potrzebowałem by mnie przytuliła i powiedziała, że jest tutaj dla mnie… Przyszła do mnie po jakiejś godzinie, widziałem po jej twarzy, że się martwi. „No tak idioto, siedzisz na dachu budynku.” Pomyślałem.
-Bill. – wyszeptała mi do ucha. – Proszę zejdź z tej krawędzi. – Powiedziała łamiącym się głosem, posłuchałem jej i zszedłem. Wtuliłem ją mocno w siebie, poczułem zapach jej włosów i od razu zrobiło mi się cieplej na sercu. Opowiedziałem jej wszystko, musiałem to zrobić by wyjaśnić dlaczego znalazłem się w takim a nie innym miejscu. W sumie nie chciałem skoczyć, ale nie wykluczam, że bym to zrobił.
-Podaj mi rękę i proszę chodźmy do domu. – Popatrzyła mi w oczy. Pokiwałem głową i dałem jej całusa w czoło.
-Nie chcę tam wracać, nie do Toma. Nie teraz. Proszę. –Szeptałem. Nie chciałem tam iść,bo wiedziałem jaka będzie reakcja mojego brata. Postanowiłem więc pójść do hotelu na dobę. Tak też zrobiliśmy, poszliśmy tam i wziąłem pokój. Sara była przestraszona, widziałem to po niej.
-Nie zrobię Ci krzywdy. – Złapałem ją za rękę i się uśmiechnąłem. W sumie to wyglądało śmiesznie. Zawsze kiedy chcieliśmy gdzieś wyjść ona się bała. Po prostu bała. Nie wiem dlaczego i czego, ale wyglądało to uroczo.
-Bill ufam Ci, po prostu widzę jak przeżywasz kłótnię z Tomem z mojego powodu. Nie chcę was rozdzielić, jeżeli dla Twojego brata to problem, że tutaj jestem to mogę wrócić do Polski. – Odpowiedziała. Poczułem jakby ktoś wymierzył mi policzek. Wróciłem na ziemię i spojrzałem w jej piękne oczka.
-Nie, masz zostać. Chcę byś była ze mną. – Tak wiem to było samolubne, ale naprawdę jej wtedy potrzebowałem. Przytuliłem ją wtedy mocno do siebie i zamówiłem nam kolację z szampanem do pokoju na 18:00. Spojrzałem na swój telefon ani jednej wiadomości od Toma. Wzruszyłem ramionami, schowałem mojego Iphona do kieszeni i usiadłam na łóżku obok Sary.
-Denerwujesz się czymś? – Zapytałem widząc, że nerwowo krzyżuje palce.
-Nie. – Uśmiechnęła się uroczo. – Po prostu nie rozumiem dlaczego Tom tak bardzo mnie nie lubi… - Była bardzo przejęta opinią mojego brata a ja nie potrafiłem jej pomóc. Nie potrafiłem pomóc sobie. Zakochiwałem się w niej, była naprawdę słodka. Długie czarne falowane włosy, dwa kolczyki w dolnej wardze, policzki zawsze się jej rumieniły kiedy dotykałem jej dłoni czy na nią spojrzałem. To było kochane, naprawdę chciałem się z nią spotykać. Z resztą lubiłem w niej to, że nie chciała nikomu oznajmiać z kim się spotyka, gdzie teraz jest. Ceniła sobie prywatność. Tak bardzo właśnie takiej dziewczyny potrzebowałem. Szczególnie, że moja czarnulka sama też pracuje, powiedziała mi kiedyś, że nie wyobraża sobie żyć na moim utrzymaniu, chyba, że będzie śmiertelnie chora i niezdolna do pracy. Pokręciłem wtedy na to głową. Stać mnie na jej utrzymanie, chciałem to robić bo wiedziałem, że Sara to ta jedyna. Moja ukochana. Chciałem ją cały czas mieć przy sobie, teraz gdy Tom zaczął imprezować i co rusz wracał podpity z inną panienką chciało mi się płakać. W hotelowym pokoju rozmawialiśmy o wszystkim, wypytywałem ją o wszystko. O ulubiony kolor, danie, kwiat o poglądy polityczne. Nawiązała nam się nawet dyskusja na temat historii. Zapytałem o kierunek studiów i wtedy pierwszy raz nie wiedziałem co powiedzieć.
-Serio? Sara serio? – powtórzyłem. – Resocjalizacja? Taka drobna mała dziewczynka chce pracować w więziniu z mordercami? – Zapytałem z niedowierzaniem. Uśmiechnęła się do mnie ładnie.
-Tak Bill, mówię poważnie. Właśnie zaczęłam studia zaoczne, chcę pracować w więzieniu. –Nie mogłem tego pojąć, ale cieszyłem się, że jest ambitna. Rozmawialiśmy na wszystkie tematy, Nie bałem się przed nią otworzyć bardziej i mówić o wszystkim. Śmialiśmy się z głupich rzeczy jakie robiliśmy. Wtedy naprawdę poczułem, że jestem szczęśliwy…
-Bill, Bill. – Ze wspomnień wyrwał mnie głos Toma. – Stary, zacznij śpiewać. – Powiedział a ja właśnie ogarnąłem, że zamiast śpiewać po prostu kiwałem się w rytm muzyki.
-Możemy zacząć jeszcze raz? – Poprosiłem grzecznie. Zgodzili się i tym razem już bez pomyłek spokojnie zaśpiewałem całość.
-Dobra robota. – Powiedział Georg. –Piosenka będzie hitem. – Dodał. Spojrzałem na niego z lekkim uśmieszkiem.
-Ale ta piosenka nie idzie na album. – Powiedziałem.
-Ale jak to?! –Wkurzył się. – Marnujesz tyle czasu na tą piosenkę i nie dasz jej na album?! – Warknął na mnie. Przestraszyłem się bo nie widziałem go jeszcze takiego zdenerwowanego.
-Georg uspokój się. – Powiedział Tom i stanął koło mnie. – Skoro Bill ją śpiewał to znaczy, że dla niego jest ważna. – Zdziwiłem się na jego słowa, ale się uśmiechnąłem na to. Poczułem w końcu, że mam kogoś po swojej stronie.
-Bill bierz się do roboty i masz do cholery śpiewać piosenki, które będą na albumie. – Warknął złośliwie.Wzruszyłem na to ramionami i usiadłem na swoje miejsce. Zaczęliśmy grać piosenkę „Wo sind eure Hände” Śpiewało mi się dobrze i nawet miałem dobry humor. Uśmiechałem się do mikrofonu, dawałem z siebie 100% w nagraniu. Po skończonej piosence udaliśmy się do naszej jadalni w wytwórni. Każdy znalazł coś dla siebie. Ja tam osobiście dziś skromnie i na zdrowo wziąłem sobie sałatkę owocową. Lubię owoce, więc stwierdziłem, że to będzie idealne. Usiadłem sobie grzecznie na kanapie i zajadałem się. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu. SMS od mojej ukochanej „Bill, możesz przyjść po mnie do pracy? Kończę o 7pm” Uśmiechnąłem się sam do siebie „Jasne, przyjdę. Zaraz kończymy próbę więc będę miał czas by spokojnie przyjść” Schowałem telefon do kieszeni zadowolony z siebie i odłożyłem talerzyk po zjedzonej sałatce.
-To co, jeszcze coś robimy czy się rozchodzimy? – Zapytał Tom.
-Ja bym jeszcze jedną piosenkę nagrał, chyba, że Twój braciszek ma jakiś problem. – Wtrącił Georg. Westchnąłem na to i zagraliśmy jeszcze raz wspólnie dla przećwiczenia „In die Nacht” Lubiłem bardzo tą piosenkę. Nie wiem dlaczego, ale zawsze kiedy ją śpiewałem musiałem być koło Toma. Tak jakbym śpiewał ją dla niego… Może coś w tym jest. Zazwyczaj jak ktoś mi powie tytuł tej piosenki to od razu kojarzę ją z moim bratem. Zawsze łączyło nas coś czego nikt nie mógł zdefiniować. Sami dokładnie nie wiemy co nas łączy, ale to naprawdę cudowne uczucie mieć kogoś kto zna Cię lepiej niż Ty sam siebie… Zacząłem śpiewać i złapałem sam siebie na tym, że wpatruję się w Toma. W każdy ruch jego palców na strunach od gitary. Odwróciłem głowę i zamknąłem oczy. Tak cudownie mi się śpiewało. Wczuwałem się w to. To tak jakby ta piosenka przemawiała do mojej duszy. Uśmiechnąłem się na ostatnich słowach i ładnie ją zakończyłem.
-No to co? – Uśmiechnął się Gustav. – Jesteśmy gotowi do trasy. Wszystko nam bardzo ładnie wychodzi. Jeszcze jutro spotkamy się na nagraniu, kilka występów razem i ruszamy.
-Nie mogę się doczekać Europejskiej trasy. – powiedział z uśmiechem Tom.
-Ej, Dredowaty. – zaśmiał się Georg. – Idziemy na imprezę dzisiaj? – Zapytał z cwanym uśmieszkiem. Spojrzałem na brata, któremu zaświeciły się oczka. Westchnąłem i pokręciłem głową. Nie chciałem tego słuchać więc po prostu wyszedłem i kierowałem się do Starbucks’a, w którym pracowała moja kobieta. Spokojnie szedłem sobie ulicami Berlina, spojrzałem na zegarek była 5;30 pm. Nie wiedziałem co do końca mam ze sobą zrobić więc podszedłem do sklepu z jakimiś pierdołami. Spojrzałem na to wszystko okiem i wyszedłem. Nie widziałem dla siebie nic ciekawego… Tak zamyślony o swoim życiu i swoich marzeniach doszedłem pod kawiarnię. Wszedłem, od razu zobaczyłem Sarę. Moją ukochaną czarnulkę. Ona jest naprawdę cudowną istotką, bardzo miła, inteligenta. Ludzie byli zadowoleni, że to własnie ona ich obsługuje. Zamówiłem kawę z ciastkiem i usiadłem przy stoliku grzecznie czekając na to aż skończy pracę. Przypatrywałem się jej. Każdy jej ruch wydawał się być delikatny tak samo jak ona jest delikatna. Zadbane paznokcie, pomalowane na jasny róż. Uśmiechnąłem się kilka razy do niej udając, że flirtuję. Zaśmiałem się za każdym razem kiedy odwracała wzrok, bo się speszyła. Oj kochana,kochana. Jak dobrze, że wtedy kazałem zatrzymać auto i do Ciebie podszedłem. Taka okazja nigdy więcej by mi się nie trafiła..
„Spotkałem w Polsce pewną kobietę, właśnie mieliśmy zagrać tam koncert,więc przyjechaliśmy wcześniej. Najpierw pojechaliśmy do hotelu ogarnęliśmy się i razem z chłopakami stwierdziliśmy, że chcemy zobaczyć halę, w której mamy grać. Było około 9;00 rano, więc żadne z nas nie było zbyt przygotowane na spotkanie z kimkolwiek. Kiedy zajechaliśmy na miejsce zobaczyłem pod drzwiami hali, że siedzi już jedna dziewczyna. Była skulona i oparta o drzwi. Zaniepokoiłem się, mogło jej się coś stać. Kazałem wtedy zatrzymać vana i do niej podszedłem.Wbrew woli brata.Tom stwierdził, że laska jest napita i pewnie nie wiem jak do domu dojść. Pokręciłem wtedy na to głową. Nie sądziłem, żeby kobieta mogła być w takim stanie. Wziąłem się w garść i szedłem w jej kierunku. Miałem obawy czy ona mnie zrozumie, czy mówi po niemiecku, ale nie było już odwrotu.Stanąłem przed nią,ona zaś spojrzała na mnie zapłakanymi oczami, nigdy nie zapomnę tego widoku. Jej piękne niebieskie duże oczy mnie oczarowały. Kiedy mnie zobaczyła momentalnie wstała otrzepując się. Złapałem ją za ramię i upewniłem się czy wszystko w porządku. Wtedy pokiwała głową twierdząco. Naprawdę się o nią martwiłem, nie wyglądała dobrze. Zapytałem się jej co tutaj robi, odpowiedziała mi, że po prostu wcześniej przyszła by nas zobaczyć, bo nie ma już biletów na koncert, nic mi nie odebrało mowy jak zachowanie tej kobiety...” I tak właśnie poznałem Sarę, moją ukochaną dziewczynę. Kilka tygodni po tym jak już byłem pewny jej uczuć sprowadziłem ją do siebie do domu do Berlina.Tom nadal jej nie akceptował, uważał, że fanka kocha jedynie Billa Kaulitza wokalistę Tokio Hotel a nie Billa Kaulitza człowieka, którym jestem poza sceną. Nie zgodziłem się z nim. On wcale jej nie znał a ją oceniał. Zabolało mnie to, że mi nie ufa, odpowiedziałem mu, że nie ma racji zaś wtedy on powiedział coś co mnie zraniło i doprowadziło na skraj emocjonalny. „Nigdy nie znajdziesz tej swojej prawdziwej miłości bo ona nie istnieje, a po drugie spójrz na siebie jak Ty wyglądasz.” Nic mu wtedy nie odpowiedziałem, po prostu wybiegłem z domu i poczułem jak łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Poczułem się bezsilny, cholernie bezsilny. To wtedy mnie bardzo zabolało, nigdy nie sądziłem, że takie słowa padną z ust kogokolwiek a szczególnie mojego ukochanego starszego brata Toma. Chciałem wtedy się do kogoś przytulić, ale nie mogłem.. Nie potrafiłem wykręcić numeru Sary i powiedzieć co się stało, wystarczy, że ja cierpnię. Nie zniósłbym jej łez.. Pobiegłem wtedy na dach budynku chciałem to wszystko przemyśleć. Chciałem być sam, a tylko tam poczułbym się właśnie tak jak chciałem. Ona naprawdę nie jest taka jak niektóre fanki, które marzą tylko o seksie ze mną. Pomimo, że właśnie wtedy byliśmy ze sobą trzy miesiące, nikt z nas nie myślał o łóżku a jedynie o poznaniu siebie nawzajem…
Poczułem się coraz gorzej, spojrzałem w dół i poczułem, że chcę skoczyć bałem się, że to zrobię więc zadzwoniłem do niej. Odebrała dosyć szybko i zapytała co się stało. Odpowiedziałem jedynie gdzie jestem i, że ma tu szybko przyjść. Wiedziałem,że właśnie pracuje i jak wyjdzie to straci pracę, ale nie interesowało mnie to. Potrzebowałem by mnie przytuliła i powiedziała, że jest tutaj dla mnie… Przyszła do mnie po jakiejś godzinie, widziałem po jej twarzy, że się martwi. „No tak idioto, siedzisz na dachu budynku.” Pomyślałem.
-Bill. – wyszeptała mi do ucha. – Proszę zejdź z tej krawędzi. – Powiedziała łamiącym się głosem, posłuchałem jej i zszedłem. Wtuliłem ją mocno w siebie, poczułem zapach jej włosów i od razu zrobiło mi się cieplej na sercu. Opowiedziałem jej wszystko, musiałem to zrobić by wyjaśnić dlaczego znalazłem się w takim a nie innym miejscu. W sumie nie chciałem skoczyć, ale nie wykluczam, że bym to zrobił.
-Podaj mi rękę i proszę chodźmy do domu. – Popatrzyła mi w oczy. Pokiwałem głową i dałem jej całusa w czoło.
-Nie chcę tam wracać, nie do Toma. Nie teraz. Proszę. –Szeptałem. Nie chciałem tam iść,bo wiedziałem jaka będzie reakcja mojego brata. Postanowiłem więc pójść do hotelu na dobę. Tak też zrobiliśmy, poszliśmy tam i wziąłem pokój. Sara była przestraszona, widziałem to po niej.
-Nie zrobię Ci krzywdy. – Złapałem ją za rękę i się uśmiechnąłem. W sumie to wyglądało śmiesznie. Zawsze kiedy chcieliśmy gdzieś wyjść ona się bała. Po prostu bała. Nie wiem dlaczego i czego, ale wyglądało to uroczo.
-Bill ufam Ci, po prostu widzę jak przeżywasz kłótnię z Tomem z mojego powodu. Nie chcę was rozdzielić, jeżeli dla Twojego brata to problem, że tutaj jestem to mogę wrócić do Polski. – Odpowiedziała. Poczułem jakby ktoś wymierzył mi policzek. Wróciłem na ziemię i spojrzałem w jej piękne oczka.
-Nie, masz zostać. Chcę byś była ze mną. – Tak wiem to było samolubne, ale naprawdę jej wtedy potrzebowałem. Przytuliłem ją wtedy mocno do siebie i zamówiłem nam kolację z szampanem do pokoju na 18:00. Spojrzałem na swój telefon ani jednej wiadomości od Toma. Wzruszyłem ramionami, schowałem mojego Iphona do kieszeni i usiadłam na łóżku obok Sary.
-Denerwujesz się czymś? – Zapytałem widząc, że nerwowo krzyżuje palce.
-Nie. – Uśmiechnęła się uroczo. – Po prostu nie rozumiem dlaczego Tom tak bardzo mnie nie lubi… - Była bardzo przejęta opinią mojego brata a ja nie potrafiłem jej pomóc. Nie potrafiłem pomóc sobie. Zakochiwałem się w niej, była naprawdę słodka. Długie czarne falowane włosy, dwa kolczyki w dolnej wardze, policzki zawsze się jej rumieniły kiedy dotykałem jej dłoni czy na nią spojrzałem. To było kochane, naprawdę chciałem się z nią spotykać. Z resztą lubiłem w niej to, że nie chciała nikomu oznajmiać z kim się spotyka, gdzie teraz jest. Ceniła sobie prywatność. Tak bardzo właśnie takiej dziewczyny potrzebowałem. Szczególnie, że moja czarnulka sama też pracuje, powiedziała mi kiedyś, że nie wyobraża sobie żyć na moim utrzymaniu, chyba, że będzie śmiertelnie chora i niezdolna do pracy. Pokręciłem wtedy na to głową. Stać mnie na jej utrzymanie, chciałem to robić bo wiedziałem, że Sara to ta jedyna. Moja ukochana. Chciałem ją cały czas mieć przy sobie, teraz gdy Tom zaczął imprezować i co rusz wracał podpity z inną panienką chciało mi się płakać. W hotelowym pokoju rozmawialiśmy o wszystkim, wypytywałem ją o wszystko. O ulubiony kolor, danie, kwiat o poglądy polityczne. Nawiązała nam się nawet dyskusja na temat historii. Zapytałem o kierunek studiów i wtedy pierwszy raz nie wiedziałem co powiedzieć.
-Serio? Sara serio? – powtórzyłem. – Resocjalizacja? Taka drobna mała dziewczynka chce pracować w więziniu z mordercami? – Zapytałem z niedowierzaniem. Uśmiechnęła się do mnie ładnie.
-Tak Bill, mówię poważnie. Właśnie zaczęłam studia zaoczne, chcę pracować w więzieniu. –Nie mogłem tego pojąć, ale cieszyłem się, że jest ambitna. Rozmawialiśmy na wszystkie tematy, Nie bałem się przed nią otworzyć bardziej i mówić o wszystkim. Śmialiśmy się z głupich rzeczy jakie robiliśmy. Wtedy naprawdę poczułem, że jestem szczęśliwy…
-Bill, Bill. – Ze wspomnień wyrwał mnie głos Toma. – Stary, zacznij śpiewać. – Powiedział a ja właśnie ogarnąłem, że zamiast śpiewać po prostu kiwałem się w rytm muzyki.
-Możemy zacząć jeszcze raz? – Poprosiłem grzecznie. Zgodzili się i tym razem już bez pomyłek spokojnie zaśpiewałem całość.
-Dobra robota. – Powiedział Georg. –Piosenka będzie hitem. – Dodał. Spojrzałem na niego z lekkim uśmieszkiem.
-Ale ta piosenka nie idzie na album. – Powiedziałem.
-Ale jak to?! –Wkurzył się. – Marnujesz tyle czasu na tą piosenkę i nie dasz jej na album?! – Warknął na mnie. Przestraszyłem się bo nie widziałem go jeszcze takiego zdenerwowanego.
-Georg uspokój się. – Powiedział Tom i stanął koło mnie. – Skoro Bill ją śpiewał to znaczy, że dla niego jest ważna. – Zdziwiłem się na jego słowa, ale się uśmiechnąłem na to. Poczułem w końcu, że mam kogoś po swojej stronie.
-Bill bierz się do roboty i masz do cholery śpiewać piosenki, które będą na albumie. – Warknął złośliwie.Wzruszyłem na to ramionami i usiadłem na swoje miejsce. Zaczęliśmy grać piosenkę „Wo sind eure Hände” Śpiewało mi się dobrze i nawet miałem dobry humor. Uśmiechałem się do mikrofonu, dawałem z siebie 100% w nagraniu. Po skończonej piosence udaliśmy się do naszej jadalni w wytwórni. Każdy znalazł coś dla siebie. Ja tam osobiście dziś skromnie i na zdrowo wziąłem sobie sałatkę owocową. Lubię owoce, więc stwierdziłem, że to będzie idealne. Usiadłem sobie grzecznie na kanapie i zajadałem się. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu. SMS od mojej ukochanej „Bill, możesz przyjść po mnie do pracy? Kończę o 7pm” Uśmiechnąłem się sam do siebie „Jasne, przyjdę. Zaraz kończymy próbę więc będę miał czas by spokojnie przyjść” Schowałem telefon do kieszeni zadowolony z siebie i odłożyłem talerzyk po zjedzonej sałatce.
-To co, jeszcze coś robimy czy się rozchodzimy? – Zapytał Tom.
-Ja bym jeszcze jedną piosenkę nagrał, chyba, że Twój braciszek ma jakiś problem. – Wtrącił Georg. Westchnąłem na to i zagraliśmy jeszcze raz wspólnie dla przećwiczenia „In die Nacht” Lubiłem bardzo tą piosenkę. Nie wiem dlaczego, ale zawsze kiedy ją śpiewałem musiałem być koło Toma. Tak jakbym śpiewał ją dla niego… Może coś w tym jest. Zazwyczaj jak ktoś mi powie tytuł tej piosenki to od razu kojarzę ją z moim bratem. Zawsze łączyło nas coś czego nikt nie mógł zdefiniować. Sami dokładnie nie wiemy co nas łączy, ale to naprawdę cudowne uczucie mieć kogoś kto zna Cię lepiej niż Ty sam siebie… Zacząłem śpiewać i złapałem sam siebie na tym, że wpatruję się w Toma. W każdy ruch jego palców na strunach od gitary. Odwróciłem głowę i zamknąłem oczy. Tak cudownie mi się śpiewało. Wczuwałem się w to. To tak jakby ta piosenka przemawiała do mojej duszy. Uśmiechnąłem się na ostatnich słowach i ładnie ją zakończyłem.
-No to co? – Uśmiechnął się Gustav. – Jesteśmy gotowi do trasy. Wszystko nam bardzo ładnie wychodzi. Jeszcze jutro spotkamy się na nagraniu, kilka występów razem i ruszamy.
-Nie mogę się doczekać Europejskiej trasy. – powiedział z uśmiechem Tom.
-Ej, Dredowaty. – zaśmiał się Georg. – Idziemy na imprezę dzisiaj? – Zapytał z cwanym uśmieszkiem. Spojrzałem na brata, któremu zaświeciły się oczka. Westchnąłem i pokręciłem głową. Nie chciałem tego słuchać więc po prostu wyszedłem i kierowałem się do Starbucks’a, w którym pracowała moja kobieta. Spokojnie szedłem sobie ulicami Berlina, spojrzałem na zegarek była 5;30 pm. Nie wiedziałem co do końca mam ze sobą zrobić więc podszedłem do sklepu z jakimiś pierdołami. Spojrzałem na to wszystko okiem i wyszedłem. Nie widziałem dla siebie nic ciekawego… Tak zamyślony o swoim życiu i swoich marzeniach doszedłem pod kawiarnię. Wszedłem, od razu zobaczyłem Sarę. Moją ukochaną czarnulkę. Ona jest naprawdę cudowną istotką, bardzo miła, inteligenta. Ludzie byli zadowoleni, że to własnie ona ich obsługuje. Zamówiłem kawę z ciastkiem i usiadłem przy stoliku grzecznie czekając na to aż skończy pracę. Przypatrywałem się jej. Każdy jej ruch wydawał się być delikatny tak samo jak ona jest delikatna. Zadbane paznokcie, pomalowane na jasny róż. Uśmiechnąłem się kilka razy do niej udając, że flirtuję. Zaśmiałem się za każdym razem kiedy odwracała wzrok, bo się speszyła. Oj kochana,kochana. Jak dobrze, że wtedy kazałem zatrzymać auto i do Ciebie podszedłem. Taka okazja nigdy więcej by mi się nie trafiła..